phoca thumb l dscn003115.04 piątek- wyjazd
Rejs rozpoczął się zbiórką pod Trasą Zamkową w Szczecinie o godz. 15:30- 16:00. 16 byłam na miejscu. W tłumie wypatrzyłam kilka znajomych osób. :) Ze względu na to, że autokar jadący z Trójmiasta był opóźniony, to ruszyliśmy dopiero przed 17. Pierwsza oddałam ogromny bagaż i usiadłam na końcu z Panią Marzenką i Panem Arkadiuszem.Na końcu i na koniec dosiadła się do nas Paulina, z którą dogadałyśmy od pierwszych chwil znajomości i tak zostało do samego końca rejsu. W autokarze dowiedzieliśmy się, że będzie 1 Oficer i 3 Panie Oficer- 'Błagam o Oficera! Nie ma szans, że wytrzymam z dziewczyną! Pewnie będzie wredną i zarozumiałą zołzą, a wtedy już będzie nas o zołzę za dużo!' Noc jak zwykle minęła bardzo szybko i w miarę wygodnie jak na warunki autokarowe.
16.04 sobota
Rano włoskie cappuccino na rozbudzenie i możemy jechać dalej. Do Loano dojechaliśmy około 10. Z daleka było widać maszty Pogorii. Najpierw z autokaru wypakowaliśmy na brzeg prowiant, który był przewożony pontonem, a później zaczęłyśmy z Pauli morderczy bieg z bagażami. Pogoria stała naprawdę daleko. Dzięki dopingowi mojej współtowarzyszki misja zakończyła się sukcesem. W pierwszej kolejności nasze bagaże wylądowały ,,na klasie", a po krótkim odpoczynku w pełnym słońcu, każdy poznał swoją koję. Ja wylądowałam w 'ósemce'- uff! Zostawiliśmy swoje rzeczy, a załoga kończąca rejs poczęstowała nas śniadaniem. Po posiłku zebraliśmy się w swoich wachtach, zostaliśmy przywitani przez naszego Kapitana Adama Busza, poznaliśmy naszych oficerów i załoga przystąpiła do szkolenia. Moja wachta nr IV miała Kambuz. Po pomocy Kukowi, dołączyliśmy do reszty załogi. Szkolenie wachty IV przeprowadziła nasza Oficer Madzia Dudek. Ten rejs był moim czwartym rejsem na Pogorii, ale dopiero pierwszy raz miałam szkolenie, gdzie w drugim dniu znałam wszystkie żagle, a reszta informacji składała się zgrabnie w jedną całość- można przeprowadzić dobre i efektowne szkolenie?! -jak widać można! Po naprawdę bardzo szczegółowym szkoleniu mieliśmy czas wolny. Część załogi poszła zwiedzać Loano, a część zaczęła się rozpakowywać. My z dziewczynami marzyłyśmy o szybkim prysznicu- marzenia się spełniają. :)

17.04 niedziela
Z samego rana, razem z Agnieszką i Magdą miałyśmy trap od 6 do 7, a w zasadzie to zostałyśmy do 8 na pokładzie. Punkt 8, nasza wachta wybiła cztery 'szklanki', a polska i włoska bandera poszły w górę. Około godziny 10 wypłynęliśmy w kierunku Portovenere. Po jakimś czasie usłyszeliśmy ćwiczebny alarm do opuszczenia statku. W pośpiechu ubraliśmy się ciepło, do tego obowiązkowo w dłoń pas ratunkowy i w ciągu kilku minut zebraliśmy się przy wcześniej wyznaczonych tratwach ratunkowych. W zasadzie wyszło nam to nieźle, ale zapomnieliśmy czapek- a Madzia mówiła na szkoleniu o tym, że MA BYĆ CIEPŁO OD STÓP DO GŁÓW- na szczęście to było tylko ćwiczenie. Pamiętajcie o nakryciach głowy, bo potem jest wstyd! (kapelusze odpadają!)
Podczas tego przelotu, pierwszy raz w życiu ćwiczyłam na Pogorii zwroty (mój czwarty rejs!), co było naprawdę bardzo fajnym i ciekawym doświadczeniem. Wcześniej kilka osób weszło na reje. Wieczorem od 20 do północy mieliśmy wachtę nawigacyjną. Według mnie jest ona jedną z przyjemniejszych, bo w tych godzinach i tak się zazwyczaj nie śpi-... przynajmniej na początku rejsu. ;)

18.04 poniedziałek
Zasnęłam 00:48. Spałam trochę ponad godzinę i chwilę po 2 wybudził nas nocny alarm do żagli- robimy zwrot! Dokładnie 2:42 znów wylądowałam w swojej koi. 7 pobudka, 7:30 śniadanie, a o 8 podniesienie bandery, spotkanie z Kapitanem i... nasza wachta nawigacyjna. Między 14 a 15 dopłynęliśmy do kotwicowiska Portovenere. Załoga została odstawiona pontonami na ląd, a ja jak to zwykle bywa na kotwicowiskach zostałam na Pogorii. Świeciło tak piękne słońce, że żal było nie wyjść na pokład żeby zaczerpnąć trochę witaminy D. :) Mamy kwiecień, a ja leżę na moim ukochanym żaglowcu i opalam się w pełnym słońcu- chwilo trwaj! Niedaleko mnie usiadła Kasia i odpoczywałyśmy niczym JANUSZE PLAŻY, a w tym przypadku raczej JANUSZE RUFY! :) Później dosiadł się do nas Tomek, który zachował zdrowy, kwietniowy rozsądek jeśli chodzi o Jego outfit! ;) Po kilku godzinach wróciła ekipa z podboju Portovenere i ruszyliśmy w dalszą drogę. Nasza wachta tego wieczoru miała luzik..., przynajmniej do północy.

19.04 wtorek
Psiak od północy! Psiak jak to psiak, ale do tego ogromne fale! Niestety część naszej wachty poległa. Ta noc była kryzysowa. Kolejne godziny liczone w dziesiątkach, kiedy część załogi prowadziła intensywne rozmowy i negocjacje z Neptunem. Dla chorujących to nie była przyjemna noc! 'Urlop z aktywnym wypoczynkiem' zamienił się w horror z głową za burtą- dla niektórych faktycznie było aktywnie. Dla mnie, w przeciwieństwie do 'poszkodowanych', bilans był dodatni. Najgorszą rzeczą jaka mi się zdarzyła tej nocy była odrobina wody w bucie. O 4 zeszłyśmy pod pokład. Wracając do 'ósemki' spotkałam przy lodówce Agnieszkę i to nie było nocne podżeranie, a raczej niemoc dojścia do swojej koi. Bez wahania złapałam ją za szelki i zaprowadziłam do naszej kajuty. Na dzień dobry- moja torba, która spadła na środek razem z innymi rzeczami dziewczyn, ale sprzątanie tego wszystkiego w nocy mijało się z celem. Padłyśmy wszystkie równo i spałyśmy jak zabite aż do pobudki.
We wtorek rano miałam wrażenie, że jest to koniec rejsu, bo wydarzyło się już tyle, ile w moje poprzednie rejsy przez cały tydzień. Po podniesieniu bandery i spotkaniu z kapitanem usłyszeliśmy, że płyniemy na Elbę!

Chorujący: w końcu ląd!!!
Ja: w końcu Elba!
Portoferraio jest jednym z moich ulubionych portów. Może dlatego, że nie trzeba tam dopływać pontonem. ;) A tak serio to jest tam naprawdę przyjemnie. Przed Elbą pokazały się nam delfiny- piękny widok. Od 16 wróciliśmy do rzeczywistości- nasza wachta miała kambuz! 'No eeeej, na Elbie kambuz?! SERIO akurat moja wachta?!?!??!?!?'- niestety. Zanim się ogarnęliśmy ze wszystkim, potem prysznic sztuka po sztuce i zanim się wykąpałam była 20 i wszystko pozamykali- bye, bye Trattoria da Zucchetta. Na szczęście gdzieś pomiędzy zdążyłam wyskoczyć do sklepu po wodę, jabłka i BIAŁY NUGAT <3.
(Laski!- jabłka nazywały się GALA. Aktualnie poszukuję 'Gali idealnej' jak ta na Elbie. Jak wiadomo Gala Gali nierówna- na razie jestem na etapie porównywania Orłów do Oscarów. )

20.04 środa
Rano dalej kambuz- w zasadzie bardzo dobrze, że nie bujało, bo poprzedniego dnia herbata wylewała nam się ze szklanek. Od 8 do 9 przypadł mi trap w pełnym słońcu. <3. Po naszym porannym sprzątaniu Pogorka aż lśniła. Szybki klar i kierunek Porto di Capraia.
Pogoria, tak jak i my, była pierwszy raz w Porto di Capraia, także braliśmy udział w historycznej chwili razem z Babcią. Widoki- nieziemskie! Dziewicza wysepka, której jeszcze nie dopadł krwiożerczy inwestor kapitalista.
Wieczorem, chwilę po 22 usłyszeliśmy alarm człowiek za burtą- na szczęście ćwiczebny. Cała akcja trwała kilka minut. W końcu dowiedzieliśmy się w praktyce co robić (będąc na żaglowcu) w przypadku gdy ktoś wypadnie za burtę. Po zakończeniu, cała akcja została omówiona przez Kapitana. Po udanej akcji ratunkowej, daleko za rufą pojawiła się spadająca gwiazda, którą wypatrzyło sokole oko naszej I Pani Oficer- Kasi. :)

21.04 czwartek
Poranna nawigacja od 4 do 8. Piękny wschód słońca i do tego delfiny. Takie widoki są warte obudzenia się o każdej, nawet najbardziej drakońskiej godzinie. Tego dnia dotarliśmy do kotwicowiska Villefranche. Załoga po dotarciu na brzeg mogła udać się również do Nicei. Ja w tym czasie relaksowałam się na deku słuchając muzyki i czytając książkę. Potem zeszłam do mesy, gdzie Kajzerka z Tomaszem jedli kolację. Ten wieczór rozmył się czasowo w mgnieniu oka.

22.04 piątek
8-12-> od rana nasza ostatnia nawigacja podczas której po raz kolejny udało nam się zobaczyć delfiny. Ten dzień był ostatnim dniem na morzu w II rejsie ZUT. Po godzinie 8 wpłynęliśmy na chwilę do Imperii żeby zatankować paliwo. Imperia jest dla mnie miejscem sentymentalnym, bo to właśnie tam, w styczniu 2010 roku poznałyśmy się z Pogorią. Miło było wrócić do tego miejsca po ponad 6 latach! Po południu dopłynęliśmy do ostatniego portu- SanRemo. Wstępne pakowanie i ruszyliśmy zwiedzać nowe miejsce. W Sanremo byłam pierwszy raz, ale mam nadzieję, że nie ostatni. Wdrapaliśmy się całą naszą grupką pod górę, gdzie było widać całe miasto i port. Po drodze mijaliśmy drzewa z fikuśnymi korzeniami i rozmaryn! :) Dotarliśmy też do PIAZZA ORATORIO dei DOLORI, które nas zachwyciło. Po powrocie na Pogorię wylądowałam w koi o 23:30.

23.04 sobota, dzień wyjazdu
Rano mieliśmy czas na to żeby się dopakować i posprzątać. Po 10 przyjechała nowa załoga, a my mięliśmy czas żeby zwiedzać Sanremo. Razem ze Stasiem, Wojtkiem, Agnieszką i Magdą, znów wybraliśmy się na PIAZZA CASTELLO, a reszta naszej ekipy wygrzewała się w słonku na PIAZZA ORATORIO dei DOLORI. Wkrótce i my do nich dołączyliśmy. Cappuccino, które tam podają jest przepyszne! Idąc tym tropem zapowiedzieliśmy się na obiad. W tej części Sanremo, którą zwiedziliśmy spotykały się dwa światy. Z jednej strony wąskie uliczki, rozsypujące się kamieniczki i kawa przy klimatycznym PIAZZA ORATORIO dei DOLORI, a po przejściu kilku kroków ulica jakiej nie powstydziłaby się niejedna z europejskich stolic- witryny sklepowe, centrum handlowe i jedna z fastfoodowych sieciówek. Nam zdecydowanie bardziej podobała się ta mniej komercyjna część miasta. Czasu w Sanremo na pierwszy rzut oka mieliśmy bardzo dużo, ale mi pierwszy raz, dzień wyjazdu się nie wydłużał. 16:30 spotkanie z Kapitanem, rozdanie opinii i o 17 obiadokolacja. O 18 ruszyliśmy w drogę do Polski. Czwarty raz na Pogorii i czwarty raz zostawiam płaczące deszczem Włochy- nie ma co płakać, przecież wrócę. :) Chociaż mi samej kilka razy oczy podeszły słoną wodą. Jedynym minusem rejsów na Pogorii jest to, że się kończą- szczególnie takie rejsy!

Moje podsumowanie II rejsu ZUT, kwiecień 2016
Przed każdym rejsem totalnie nie mam ochoty na niego jechać, a za każdym razem jak wracam chcę wrócić na Pogorię w trybie natychmiastowym. Ten rejs był zdecydowanie inny niż moje trzy poprzednie. Rejs na którym bardzo dużo się nauczyłam. Do tego zwroty, nocne alarmy do żagli, nocny człowiek za burtą, alarm do opuszczenia statku (pamiętajcie, żeby zabierać czapki!), obowiązkowe szelki przy każdym z manewrów- najbardziej szkoleniowy rejs w moim życiu, a flirtuję z żeglarstwem od 2005 roku! Byłam chwilami zmęczona (nawet bardzo), ale jednocześnie podekscytowana tym, że cały czas uczę się nowych rzeczy. Jak widać można zorganizować naprawdę wspaniały rejs.

Podziękowania za rejs!
W pierwszej kolejności podziękowania dla naszego kapitana Adama Busza. Jak dla mnie, jest to najlepszy kapitan z jakim miałam przyjemność do tej pory pływać. Człowiek z pasją, który daje swojej załodze wędkę, a nie rybę. Po tym rejsie wracam z przekonaniem, że nie chcę już pływać z nikim innym. Dziękuję Panie Kapitanie za ten wyjątkowy rejs!
Podziękowania dla załogi stałej, z którą miałam przyjemność spotkać się po raz kolejny
Bosman Sylwester Małachowski
Mechanik Mirek Bednarz
Kuk Maciej Świderski- nie wyobrażam sobie Pogorii bez Ciebie. Z resztą chyba nikt sobie tego nie wyobraża. Nie rób nam tego!
Dzięki za kolejny wspólny rejs Panowie! Bardzo lubię atmosferę jaką tworzycie podczas rejsów. :)
Heniu- bardzo miło było Cię spotkać chociaż w przelocie :)
Oficerowie
I Oficer Kasia Piecha- mam nadzieję, że jeszcze się kiedyś spotkamy Gwiazdko :)
II Oficer Aneta Cichacka- gdyby nie Ty, pewnie kilka rzeczy umknęłoby naszemu Kapitanowi :)
III Oficer Tomek Minicki- 'I jak nugat?!- da się zjeść' :) Do zobaczenia naprawiaczu popsutych kubków! :)
IV Oficer Magda Dudek- jak dla mnie, zaraz obok Kapitana osoba która przyczyniła się do tego, że ten rejs był dla mnie tak dobry. Oficer, który od pierwszego dnia, oprócz wiedzy dotyczącej żeglarstwa i Pogorii, wpajała nam, że jesteśmy jednym teamem, żebyśmy sobie pomagali i zwracali na siebie uwagę szczególnie podczas nawigacji, kiedy ktoś choruje czy jest w potrzebie. Madziorku, byłaś najlepszym oficerem jakiego kiedykolwiek miałam- wiem, że 'opinie zostały już rozdane', ale to nie ma wpływu na moją o Tobie. Nasza Pani Oficer ze stoickim spokojem i uśmiechem na ustach. Ty nasza Oazo spokoju. :)

Moja wachta IV
Piotrek, starszy wachty- fajnie, że po raz kolejny spotkaliśmy się na rejsie :)
Agnieszka i Magda- nasze katowickie Łobuziary. :) Miło, że mogłam Was poznać, bo pomimo swojego młodego wieku wykazałyście się odpowiedzialnością i dojrzałością. Aga, moja ulubiona Paryżanko-> 1:1 :P Dzięki Madzia za gumkę do włosów- teraz jest gumką nadgarstkową. ;)
Ingrid- mam nadzieję, że następnym razem dasz się lepiej poznać :)
Wojtek- cieszę się, że poznałam człowieka, który z ogromną cierpliwością tłumaczył nam rzeczy związane z żeglarstwem, głównie z nawigacją. Duży szacun za Twoją postawę na rejsie.
Dariusz i Stanisław- moje ulubione poprawiacze samopoczucia. Dużo humoru i uśmiechu- uwielbiam Was Łobuzy! Stasiu, jesteś najlepszym przewodnikiem na świecie. Dariusz- to było 'czekadełko'! :) Jesteście ekstra! :)
Pani Marzenka i Pan Arkadiusz- bardzo mi miło, że mogłam uczestniczyć z Państwem w rejsie. Będę dobrze wspominała czas spędzony na wspólnym odpoczynku i żeglowaniu. :)
Palisia- mój kochany Dziurawiec! Bardzo się cieszę, że przeszłyśmy przez ten rejs wspólnie! Jestem w szoku, że dwie osoby takie jak my dogadują się praktycznie bezbłędnie. Głupawki, rozmowy, śmiechy i cała nasza reszta.
Rozalia?! Już tęsknię Łobuziaku!- Wracamy?!
Madzia i Ewcia- bardzo dobrze mi się z Wami mieszkało. Fajnie, że mogłam Was poznać. :)
Ewciowy Luby- dzięki za pomoc przy mojej ogromnej torbie. Sama bym się przy niej wykończyła!
Zofia- I love You- tak po prostu mój Loczku! :)*
Marcin Zofiowy- dzięki za sprzedanie mi patentu z bluzą :)
Irek- kolejny fajny rejs za nami! Widzimy się za rok, albo wcześniej gdzieś w przelocie na zakupach! :)
Krzyś- selfie na fontannie w RayBan'ach na kozaku. :) Masz głos jak jakiś Hrabia i za każdym razem jak coś mówiłeś brakowało mi takiego 'JANIE, GDZIE JEST MÓJ FRAK?'
Skorpion- sssssssss, pomimo jadu i szyderstwa, bardzo dobrze będę Cię wspominała. :)
Aga- tak Ty! Co ja bez Ciebie zrobię katarynko?! Powinnam Cię nagrać! :) Widzimy się na kawie w Szczecinie! :)
Kajzerka- omg! Jesteś najmilszą Bułką jaką w życiu poznałam! Mam nadzieję, że spotkamy się na kolejnym rejsie. :)

Szczególne podziękowania również dla Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego oraz dla Szczecińskiej Szkoły Pod Żaglami za przygotowanie tego wspaniałego rejsu. W szczególności podziękowania dla Pani Magdaleny Wyszkowskiej- Wertman za bardzo dobry kontakt przed rejsem i świetną organizację. :)

Nie wymienię każdego z osobna, ale wymienię wszystkich razem- gdyby nie CAŁA załoga, bez wyjątku i dobrze zgrana, sprawna ekipa, to rejs nieosiągnąłby takiego poziomu. II rejs ZUT uważam jak najbardziej za udany. Do tego świetny Kapitan i najlepszy Oficer w mojej żeglarskiej 'karierze'. Pogoria jak zwykle niezawodna- łajba, którą jak pokochasz, to odwiedzasz regularnie, bo najzwyczajniej tęsknisz. Uwielbiam jej żagle, kocham na nie patrzeć, bardzo lubię na niej odpoczywać. W tym roku poznałyśmy się od innej strony- w końcu od tej prawidłowej. Wróciła mi wiara w to, że rejsy mogą być jeszcze lepsze niż to w czym brałam udział do tej pory. Wracam do domu pełna entuzjazmu i energii. Tym razem z nowym, ulubionym jabłkiem, a nie z nowym, ulubionym winem. Postanowiłam nawet założyć od nowa książeczkę żeglarską i w końcu wymienić patent na nowszą wersję. Jeszcze raz WIELKIE DZIĘKI!

Ja niedługo wracam, a Ty?
Do zobaczenia!
Viktoria Kalbarczyk
Relacja pochodzi ze strony punt.pl
 

Polecamy

ttsr2017Szczecin 240px


Przekaż 1 procent podatku


  Portal rejsuj pl

cpr certification online
cpr certification onlinecpr certification onlinecpr certification online

Nasi Partnerzy

centrum zeglarskie            wesailors.com          wassyl360

Początek strony